Po dniu spedzonym w pocigu dotarlismy do Satny gdzie stawilismy czola indyjskim taksowkarzom. Ekscytujace negocjacje przy wyborze jeepa. Robo i Lucek rozjuszyli wszystkich indyjskich taksowkarzy, niemal nie doszlo do bojki.
Udalo sie zapakowalismy sie, tylko ktos nam podmienil kierowce i dodal pasazera jedziemy w dziesiatke, ale jedziemy:).
Indyjskie drogi sa okropne, nie do opisania, ale to nie wszystko. nasz "driver" jedzie wciaz na dlugich i wszyscy w odwecie nas oslepiaja. Uff, upragniona przerwa...
Ale to nie koniec. Nie wiemy co sie stalo, ale po przerwie kierowca wyglada jakby cos zazyl. Jedzie wolniej i usilnie probuje rozmawiac po angielsku, co zupelnie mu nie wychodzi . Na poczatku bylo to smieszne, ale rozmowa nie pozwalala mu kontrolowac drogi. Wszyscy mamy juz dosyc.
Jestesmy na miejscu hotelik calkiem fajny odpoczynek i ruszamy zglebiac tajniki kamasutry.