Jhansi przywitalo nas nocka.
Szybka wysiadka z autobusu i wielka mobilizacja.
Szukanie hotelu i opieka nad chora Madzia.
Udalo sie jest nocleg teraz pora na doswiadczenia z indyjska sluzba zdrowia.
Ci co widzieli to opisza .....
Zostajemy tu dluzej, czas pokaze jak dlugo.
Mamy "mila obsluge" upierdliwego konsjerza, pewnie na cos liczy i wcale tego nie ukrywa (co za koles!)
Tylko Sylwia wykazuje cierpliwosc by z nim rozmawiac.
Indyjska Sluzba ...
po wizycie w prywatnym szpitalu odeslano nas do panstwowego (jako, ze obcokrajowcy, hospitalizacja mogla byc potrzebna...)
dojechalismy karetko-riksza (5km za miasto!).
od progu chorzy:masakrycznie zapudrowane choroby skorne, brudne opatrunki.brudne materace, przescierala. wszystko poupychane w katach, porozstawiane na podlodze. sale zbiorowe i pele ludzi, z ktorych wiekszac pewnie zbladzila jakies trzy galaktyki temu. ale to nic.
miejce to najwyrazniej zaponialo o isteniu kosza na odpady medyczne, bo wszyskie stare bandze lezaly w kacie przy drzwiach.
brzmi strasznie?
bandaze bez pardonu zajadal sobie pies....
okazalo sie, ze to medical college, wiec nie uswiadczylismy pomocy lekarza a jedynie grupy 15 studentow, ktorzy porzucili wszystko, zeby zajac sie "atrakcja turystyczna".
recepta i do domu.
pozdrawiam srdecznie,
TaCoWidziaLa.